Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi KeenJow z miasta Poznań. Mam przejechane 16834.74 kilometrów w tym 8902.17 w terenie (jak zwał tak zwał). Wyciągam średnio 21.06 km/h co nie jest oszałamiającym wynikiem, ale pozwalającym rozkoszować się jazdą.
Nic więcej o mnie tu nie znajdziecie ;) Moja jazda z GPS Live : Endomondo-Live

2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy KeenJow.bikestats.pl

Pogodynka

Pogoda w Poznaniu
Dane wyjazdu:
65.80 km 55.00 km teren
02:45 h 23.93 km/h:
Maks. pr.:46.50 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bikemaraton Poznań

Niedziela, 5 września 2010 · dodano: 05.09.2010 | Komentarze 9

Jak zwykle, dla frajdy i towarzystwa, wystartowałem w następnym maratonie organizowanym na poznańskiej Malcie.
Start o 11tej z ostatnich sektorów przy idealnej pogodzie zapowiadał się na miły przejazd bez szarż, przynajmniej na początku. Przy starcie ponad 1000 rowerzystów, nawet podział na małe sektory nie dawał nadziei, że w ostatnich będzie ciut luźniej. Krzysztof z synem gotowali się do ataku na Mini.
Pierwsze kilometry to szarpana i ostrożna jazda ze startującymi na najmniejszym dystansie, już wtedy ucieka mi Jacek, jak zwykle odważniejszy na starcie. Trasa przez Antoninek rozdzieliła dopiero grupy dalekobieżne od blisko-bieżnych, ale luźniej się nie zrobiło. Krótki podjazd przy jez. Swarzędzkim pokonałem z buta - pomimo chęci i próśb o zwolnienie toru jazdy, wcześniej podpierając się kolanem, bo zrobił się zator i nie wypiąłem się zawczasu. Wcześniej wyprzedził mnie JPbike z prędkością światła na tafli szutrowej drogi wzdłuż jeziora. Przejazd przez dziury w Gruszczynie obfitował w kilka przekleństw, zjazd w Uzarzewie ledwo wyhamowałem, bo chciałem pofolgować. Jazda do pierwszego bufetu była równomierna i generowała tasowanie się cyklistów. Woda na bufecie była złym posunięciem, bo inny spragniony przy blokował mnie swoim rowerem, musiałem minimalnie wycofać. Znana trasa przez Promno, gdzie dzięki Zbyszkowi dobrze znaliśmy zakamarki przebiegała w szybkim tempie i bez błota, tak czule przyklejającego się podczas rekonesansu. Powrót również. Drugi bufet, woda w biegu. Banan jedzony w dwóch partiach - na 40stym i ok.50 km dodał mi siły na końcówkę. Zacząłem mocniej pedałować, co dawało wrażenie jakbym doganiał jednego po drugim zawodniku. Jak się okazało była to walka bez końca... (na mega startowało było ponad 600-zawodników, a ja startowałem co najwyżej ze środka ;)). Pod koniec mały pociąg czterech, pięciu zawodników, który zacząłem prowadzić. Nie było wiatru, więc zacząłem nawet się lekko oddalać. Nie był bym sobą, gdyby jednak coś się nie wydarzyło ;) Na kluczowym zwężeniu drogi i przejeździe przez śluzę, pomimo ostrzeżeń, dobrej znajomości zagrożenia i zwolnienia praktycznie do minimum, usłyszałem dźwięk uderzającego metalu o metal. Za chwilę leżałem na ziemi. Moment. Wstaję, bo 4ch gości mnie zaraz przejedzie. Nie czuje bólu, ale coś mi kapie z twarzy. Przez całą drogę walczyłem ze śluzówkami, więc myślałem, że to katar. Barwa była inna. Po zejściu ze śluzy, gościu za mną poinformował mnie o rozwalonym moim nosie ;) Oddychałem swobodnie, więc nie złamany. Załapałem się na wyprzedzany pociąg, ale lokomotywą już nie dawałem rady być. Do mety i tak nie dojechałem jako ostatni wagon, ale powera już nie miałem. Wjechałem z zakrwawionym nosem na metę budząc niepokój na twarzach kibiców ;). Nos pokiereszowany okazał się głębokim cięciem, którego do wieczora nie mogłem zatamować - sączyło się kroplami cały czas. Mocno oberwał też lewy bark i przytarcie mam na prawej łopatce i prawym kolanie. Jakiś dziwny fikołek to był... ważne że zęby i głowa cała.
Na mecie poznałem znowu kilka zapalonych cyklistów : Piotra i daVe'a na pięknej białej Lawince.
Dodatkowym osiągnięciem, było wypisanie losu dla Jacka w tomboli, dzięki której zarobił płyn do konserwacji Brunoxa ;)
Czas końcowy to strata do najlepszego równe 45min., przez 10 minut przed moim przyjazdem przyjechało 100 rowerzystów ;))

Wyniki:
MEGA M2 - 65km, nr 3268

Międzyczasy :
1._______1:01:07 (381)
2._______1:49:10 (337)
Meta____2:45:09 (322)
Open 322/613+17 DNF
M2 78/136

Zdjęcia :
Przed startem :


Z Jackiem - photo by Żona ;)


To był później środek ostatniego sektora ;)


Jako lokomotywa gdzieś pod koniec trasy (banan podawał dżule)


Śluza do poszerzenia :)



Komentarze
Toadi69 | 19:42 wtorek, 7 września 2010 | linkuj Mogło być gorzej
http://picasaweb.google.com/fotka67/BMPoznan2#5513842965446140194
Maks
| 07:36 wtorek, 7 września 2010 | linkuj Kup dłuższy mostek będziesz lepiej czuł rower teraz masz zdecydowanie za krótki.
Jasne, wojaże zwłaszcza całodniowe są potrzebne może będzie jeszcze okazja zamknąć pierścionek późną jesienią ale pewnie już w zimowych ciuchach.

Pozdrawiam
KeenJow
| 22:38 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj Jacek -> Patrząc na to zdjęcie poznałem genezę upadku. Kierownica przeszła, lewe ramię zahaczyło o reduktor (mam nadzieję, że nie-znajomej produkcji :-) ), reszta poleciała... ;)
jacgol
| 21:55 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj KeenJow - super zdjęcie pociągu, widać że trzech trzymało się Ciebie kurczowo a ten czwarty już nie dawał rady... a wąska śluza z wystającym reduktorem na wjeździe to trochę porąbany pomysł, myślę że niejeden zawodnik mógł tam sobie głowę rozwalić.
JPbike - Ty pociągów nie miałeś bo u nas TGV nie jeżdżą....
KeenJow
| 19:44 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj Maks -> Chwilowo, raczej bym wolał powrócić do wojaży krajoznawczych, kwestia czy będzie jeszcze jakaś normalna pogoda. Średnia przybliżona ;)

daVe -> Dzięki za zdjęcie. Również miło było poznać ! ;) Do następnego razu.

JPbike -> Również dzięki za słowa pokrzepienia. Jak na trekingowca z góralem myślę, że występ był w miarę udany, jednak ściganie jest troszkę bardziej bolesne od zwiedzania i lansowania jakie preferuje ;) Pociągów miałem mało, w najbardziej odkrytym terenie (asfalt w Górze) jechałem oddalony od jakiegokolwiek. Śluza była mi znana, zachowałem największą ostrożność, wywrotka była przy zerowej prędkości, kiera się zmieściła, musiałem zahaczyć pedałem lub czymś z tyłu (?). Rower jednak nie wykazuje uszkodzeń (pobieżne oględziny). Rana już z dalsza niezauważalna, jednak obicie czuję.
Maks
| 19:17 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj I tak nieźle Ci poszło musisz więcej trenować ;) Ale idzie Ci coraz lepiej średnia też całkiem przyzwoita ;)
daVe
| 18:55 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj Coś z trasy http://picasaweb.google.pl/myzsa2/Poznan05092010#5513535730321035474 ;)
JPbike
| 17:20 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj Gratki :)
Zmieściłeś się w okolicy połowy stawki Megowców - nieźle, za rok będzie lepiej :)
Prędzej, czy później nie raz wyciągnę Ciebie na trening !
No i zazdroszczę że miałeś pociągi :)
Tamta bardzo wąska śluza mnie też zaskoczyła - musiałem się skupić, by nie walnąć.
daVe
| 20:04 niedziela, 5 września 2010 | linkuj Miło było poznać :) Nosa szkoda - dobrze, że nie złamany ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa otypa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]