Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi KeenJow z miasta Poznań. Mam przejechane 16834.74 kilometrów w tym 8902.17 w terenie (jak zwał tak zwał). Wyciągam średnio 21.06 km/h co nie jest oszałamiającym wynikiem, ale pozwalającym rozkoszować się jazdą.
Nic więcej o mnie tu nie znajdziecie ;) Moja jazda z GPS Live : Endomondo-Live

2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy KeenJow.bikestats.pl

Pogodynka

Pogoda w Poznaniu
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:722.93 km (w terenie 324.00 km; 44.82%)
Czas w ruchu:31:47
Średnia prędkość:21.12 km/h
Maksymalna prędkość:48.10 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:51.64 km i 2h 38m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
137.54 km 25.00 km teren
06:20 h 21.72 km/h:
Maks. pr.:47.90 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pń-Otorowo-Chrzypsko Wlk.-Ostroróg-Szamotuły-Pń

Sobota, 25 września 2010 · dodano: 25.09.2010 | Komentarze 2

Trasa : Pń Piątkowo-Podolany-Strzeszynek-Kiekrz-Rokietnica-Cerekwica-Przybroda-Chlewiska-Kaźmierz-Sokolniki-Wierzchaczewo-OTOROWO-Koźle-Zajączkowo-Psarskie-Gnuszyn-Białokosz-Łężeczki-CHRZYPSKO WLK.-Śródka-Strzyżmin-Wróblewo-Wierchocin-Dobrojewo-OSTRORÓG-Szczepankowo-Śmiłowo-SZAMOTUŁY-Kępa-Baborówko-Pamiątkowo-Przecław-Rozstworowo-Sobota-Pawłowice-Złotniki-Suchy Las-Pń Morasko-Pń Piątkowo

Długa trasa, a ja wybrałem się za późno, bo około 13tej. Nie wyliczyłem dobrze kilometrów, myślałem, że Chrzypsko jest bliżej. Ogólnie trasa głównie asfaltami, jechało się dobrze. Szkoda tylko, że na tak skonstruowanej trasie, raczej mało atrakcji. W Otorowie pierwsze uzupełnianie płynów, a później zły skręt na Koźle. Szukając trasy skrótowej nieopatrznie spytałem tubylca. Tubylcem okazał się grzybiarz-alkoholik, który wiedział jak dojechać, ale koniecznie chciał mi pokazać drogę jadąc ze mną prostą drogą przez 15 minut i tłumacząc zawzięcie. Rower miał taki, że żal ściskał, ale na grzyby dojeżdżał. Na końcu namalował mapę, taką że mogłem jechać na czuja i zaoszczędził był ten czas. No i to był punkt przełomowy, po którym zacząłem się niepokoić, bo 50km za karkiem, a ja nie dotarłem na miejsce. Po kilku jeszcze wsiach dojechałem w końcu na miejsce docelowe (punkt widokowy w Łężeczkach), szybkie foto i trzeba wracać. Po znaku za Chrzypskiem, że Szamotuły będą za 21 km trochę mnie osłabiło, myślałem, że będzie bliżej, a wolę tym samym szlakiem nie wracać (reguła turysty i reguła powrotu znajomą ścieżką). Opadałem z sił, noga już nie tak podawała, ledwo mogłem utrzymać 25-26km/h. Lekko zrezygnowany, uzupełniłem cukry w Szczepankowie przed Szamotułami, wiedząc jednak, że muszę się śpieszyć żeby zjechać z "ciemnych asfaltów" (Rozstworowo) przed zachodem Słońca (ok.18:30). Wiedziałem, że nie dojadę na obiecany obiad przed 18tą (shit- skucha w domu). W Szamotułach myknąłem przez rynek i szybko na Pamiątkowo. Jadąc dalej, wjechałem na terenowy odcinek szlaku i tu doszedłem do wniosku, że lepiej zrobić 60km w terenie, niż 120 asfaltem, tym bardziej we wspominanym regionie. Lasów nie dużo, atrakcji byle co, do większych tras w Sierakowskim Parku daleko. Morasko jechałem już na pełnym oświetleniu, z prędkością 15km/h, bo nic nie widziałem, było ciemno po 19tej. Dojechałem do domu i tylko z dystansu możnaby być dumnym, ale ogólnie trasa taka se. Nożki bolą, mam dosyć roweru na kilka dni ;)



Wypaśny Kościół w Chlewiskach...


Trochę większy w Psarskich


No, w końcu...


Cel, w którym już kiedyś byłem... autem ;) Jez. Chrzypskie


Pałacyk w Środce


Balon nad Pamiątkowem


Widać Piątkowo !


Dane wyjazdu:
46.27 km 28.00 km teren
02:20 h 19.83 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Naramowice-Bolechowo-Dziewicza Góra

Piątek, 24 września 2010 · dodano: 24.09.2010 | Komentarze 2

Trasa: Pń Piątkowo - Naramowice - niebieski szlak - Bolechowo - Trzaskowo - Potasze - czerwony szlak - Dziewicza Góra - Czerwonak - Kicin - Koziegłowy - Pń Chemiczna - Naramowice - Pń Piątkowo
Piękna pogoda. Szlak niebieski totalnie opustoszały. Spotkałem 2 bajkerów (pro) i ... stado dzików. Widoki na szlaku miodne, nie rozumiem dlaczego ludzie wolą Maltę i Strzeszynek. Nawet duży taki dzik, był z kilkoma mniejszymi. Jeden chrum i czmychnęły wszystkie w knieje, ale wataha dość liczebna. Dalej traska przebiegała spokojnie. Na Dziewiczą wjazd czerwonym, w jednym miejscu strasznie wymyty, ale później podjechałem (ledwo dysząc) na szczyt. Rok temu nie dałem rady ;) Fragment trasy maratonu ubity i suchy, jedna czy dwie kałuże, błota nie czynią. Są już wszystkie oznaczenia. Po powrocie basenik, nawet fajne pływanie - lajtowo mogłem zrobić ok 80-90 dystansów po 25m...
Chyba jeszcze skocze poczyścić łańcuch i nasmarować bo słyszę jak skrzypi...

Powodzenia dla tych co będą startować :


Dane wyjazdu:
26.59 km 14.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:38.90 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Podolany-Strzeszynek-Rusałka

Czwartek, 23 września 2010 · dodano: 23.09.2010 | Komentarze 0

Lajtowo, na spacerek z żonką.
Super pogoda, żeby tak zostało przez weekend (a podobno już przelotne opady :( ).

Kilka światełek... :
Kategoria Rodzinnie


Dane wyjazdu:
51.67 km 29.00 km teren
02:22 h 21.83 km/h:
Maks. pr.:39.40 km/h
Temperatura:16.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Podolany-Strzeszynek-Kiekrz-Strzeszynek (x3)

Wtorek, 21 września 2010 · dodano: 21.09.2010 | Komentarze 6

Test lampki przedniej. Po 19-tej ciemnica. Lampka może być na miasto, ale w terenie sama daje słabo. W sumie to o to mi chodziło, żeby widocznym być, bo w systemy oświetleniowe kasy wielkiej ładować mi się nie chciało.
Strzeszynek nie oblegany, można pędzić.

Dane wyjazdu:
57.59 km 55.00 km teren
02:50 h 20.33 km/h:
Maks. pr.:48.10 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Maraton Michałki

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 18.09.2010 | Komentarze 5

Wyjazd wczesnym rankiem w dość niskiej temperaturze z Jackiem.
Dojazd i pobór numerka w dość długiej kolejce.
Myślałem, że przesuną start, bo kolejka była bardzo długa, a tu ledwo zdążyliśmy się przebrać. Na starcie stanęliśmy 2 minuty przed odliczaniem, widząc w oddali grupkę z Markiem, Krzysztofem i Zbyszkiem na czele.
Na asfalcie przycisnąłem, ze względu na pogłoski, że później nie będzie szans na wyprzedzanie. Mijam Jacka i Marc’a gaworzących sobie w jeździe równoległej. Wjeżdżamy w teren i o dziwo ścieżki są na tyle szerokie, że daje się wyprzedzać. Toteż na 7-mym kilometrze wyprzedza mnie Jacek, a równocześnie mijamy razem Krzysztofa, jadącego dystans #$%*&@ ???.... :-)). Jacek znanym sobie urokiem dość szybko zaczyna mi szybko uciekać i zaczynam jazdę swoim tempem. Lasy i wertepy nie mają końca, 3 piaszczyste podjazdy pokonuje z buta, ale wszystkie inne już wjeżdżam. Pogoda już tak nie przeszkadza, ale żeby było za ciepło to bym, nie powiedział. Mijam bufet bez zatrzymania i dziękując za cokolwiek. Pełen bidon. Na około 30-stym kilometrze widzę Jacka walczącego z awarią roweru, jak się okazuje niegroźną. Wskakuje na rower i prowadzi mnie przez kilka ładnych kilometrów, uciekając mi czasami na 100-150m. Widzę jednak, że awaria trochę wybiła go z rytmu i stracił motywacje, co dość zrozumiale komunikuje. Mijamy bufet. Zaczepiając się o szybkiego bajkera, mijam w końcu Jacka i spalam energię ze zjedzonego banana (to już chyba psychika z tymi bananami ;) głównie na ubitych szczątkach trasy maratonu (reszta to leśne wyboiste dukty, które odbijają pośladki do granic myśli o nowym siodełku ;) ). Wjeżdżam na singielek za torami z oddechem zawodnika na plecach. Na ubitych drogach Wielenia (końcówka maratonu) zrzucam na blacik i próbuje pozbyć się wagonika, jadąc wyczerpujące 28-32km/h bez przerwy. Wagonik odpuszcza. Wymijam innych, ale następny wagonik przyczepia się przy końcu ubitej drogi w mieście z chęcią pokonania singla wśród szuwar Noteci. Dziwna ścieżka i przejazd przez zaorane pole, gdzie opony dziwnie grzęzną wykańcza mnie pomimo bodajże rekordów rzędu 13km/h ;). Wyjeżdżam na żwir wokoło stadionu na co śledzący mnie rowerzysta tylko czyha. Zaczyna się krwiożercza walka. Widzę, że będzie ostro, bo dostaje pół koła za. Zrzucam na blacik i wchodzimy w pierwszy wiraż, ja po zewnętrznej. Odstaje, nogi bolą, uginam się z chęci nacisku na pedały. Rywal jednak popełnia wyraźny błąd na drugim wirażu nie wyrabiając z wewnętrznej dobrze zakrętu, ja to robię z zewnętrznej, ścinam lepiej ku środkowi i przy większej prędkości wyprzedzam go znacznie cisnąc potwornie na pedały wlatując na wewnętrzną. Przed metą mijam kogoś jeszcze z Mini, odstawiając rywala z bieżni na długość dwóch rowerów. Niesamowity finisz. Dziękujemy sobie z Rywalem na mecie, za piękną walkę do końca. No, a później to już makaron i długie oczekiwania na tombolę, nagrody i …. najbardziej wytrwałych dystansowców….
Na maratonie poznaje nowych Bikerów oraz wcinam placek i makaron z :
Magda M. – wielkie pokłony i gratulacje – wygrana w K3 i piękna nagroda
Jacek – pomimo awarii i de-motywacji dojeżdża z bardzo dobrym czasem, dzięki za kilka kilometrów podwózki…
Zbyszek – piękna walka
Marc – nieźle, jeszcze kilometr i było by chyba po mnie
JPbike – zamurowało nas 2-gie miejsce w M3 i miejsce tuż koło A.Kaisera – bombastic!
Klosiu – wielkie gratulacje za 3cie miejsce w M3-Giga, miło było poznać
Rodman – super medyk (popr), czapka (Pro) z głów ;)
Paweł – wielki pechowiec 3-laczkowiec, max determinator – szacun
Maks – niespodziankowiec ;)
I wielu innych miłych bajkerów…

Wyniki:
Czas : 2:50:20
Open 85/186
M2 22/32

Za Jackiem :


Koniec ataku na asfalcie ;)


Gonitwa...


Na Mecie z Bikestatowiczmi ;)


Dane wyjazdu:
12.50 km 1.00 km teren
00:40 h 18.75 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do/z pracy

Poniedziałek, 13 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 7

Do/z pracy.
Rano nawet ciepło.
Powrót - 1,7 km w lekkim deszczu.
Nowy łańcuch (4ty) dzięki zakupom Jacka zakupiony. 2giego do teraz nie mogę doczyścić. Oraz nowy zacisk, lżejszy o 30g.
Łańcuch zaatakowany, jakość słaba bo komórką w piwnicy:

Kategoria Do/Z Pracy


Dane wyjazdu:
115.69 km 26.00 km teren
05:25 h 21.36 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Środa Wlkp.-Zaniemyśl-Puszczykowo

Sobota, 11 września 2010 · dodano: 11.09.2010 | Komentarze 3

Trasa : Pń Piątkowo- Naramowice- Zawady - Komandoria - Malta - Michałowo - Tulce - Komorniki - Krzyżowniki - Zimin - Kromolice - Januszewo - Jarosławiec - ŚRODA WLKP. - Pętkowo - Słupia Wielka - Śnieciska - Polwica - ZANIEMYŚL - Doliwiec Leśny - Kaleje - Czmoń - Radzewo - Radzewice - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - PUSZCZYKOWO - Łęczyca - Luboń - Pń Dębina - Pń Dębiec - Pń Stare Miasto - Pń Piątkowo

Dzisiaj, ze względu na piękną pogodę wyruszyłem na południe (niestety także późno bo w południe, a nawet koło 1szej). Trasa głównie asfaltowa, co po ostatnich deszczach i wilgotności było dobrym posunięciem. Na drogach leśnych i gruntowych pełno błota i kałuż, więc nie pchałem się zanadto w teren. Do Środy przyjemny szlak rowerowy - do samego miasta stuknęło mi 44km. Bałem się, że trasę będę musiał skrócić, bo wyruszyłem dość późno, ale okazało się że jechało się szybko i bezboleśnie. Dalej wyruszyłem na Zaniemyśl bocznymi drogami, stwierdziłem, że zobaczę czy istnieje jeszcze dawna kolej wąskotorowa. O dziwo tor wyglądał na używany, chociaż dość sporadycznie. Stacja w Zaniemyślu wyglądała trochę bardziej okazale niż wiejskie przystanki po drodze. Szalkiem wzdłuż jezior : Łękno i Małe Jeziory (bardzo malownicze) objechałem główny dukt asfaltowy na Kórnik mijając wiekowe drzewo. Trochę pokluczyłem po lasach odrywając się od szlaku aby dobić do wsi Kaleje. Pełno grzybiarzy. Dalej skierowałem się już asfaltem na Rogalin. Myślałem, o skrócie z Rogalina na Starołękę, ale szybki asfalt doprowadził mnie do przedmieść Mosiny, poza tym to żaden skrót. Zmęczony i nieco głodny nie ryzykowałem powrotu szlakiem nadwarciańskim, tym bardziej, że były jakieś problemy z przeprawą jakiejś rzeczki (chyba na fragmencie od Puszczykowa do Mosiny jednak). W każdym razie, ścieżkami asfaltowymi wróciłem do domu. Miło i krajoznawczo - tak miało być, jak dawniej - dla zobaczenia czegoś, objechania, a później dopiero dla kondycji.



Kilka fotek :
Środa Wlkp.


Nasza przekładnia tam pracuje :) - Główny widok Środy z obwodnicy.


Tory wąskotorowej kolejki Środa-Zaniemyśl w miejscowości Słupia Wielka:


Peron w Polwicy:


Stacja Zaniemyśl


Jez. Łękno:


Wody koło Zaniemyśla:


Rogalin - piękny i dumny jak zawsze.


Dane wyjazdu:
25.00 km 14.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Podolany-Strzeszynek

Piątek, 10 września 2010 · dodano: 10.09.2010 | Komentarze 6

Rekreacyjnie, na odprężenie i zagłuszenie smutnych myśli...
Z Żonką...:)
Kategoria Rodzinnie


Dane wyjazdu:
52.00 km 30.00 km teren
02:25 h 21.52 km/h:
Maks. pr.:46.70 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Morasko-Kiekrz-Strzeszynek (x3)

Środa, 8 września 2010 · dodano: 08.09.2010 | Komentarze 3

Trasa : Pń Piątkowo - Morasko - Suchy Las - Złotniki - Kiekrz centr. - Kiekrz jez. - Krzyżowniki - Strzeszynek (x3) - Rusałka - Pń Piątkowo

Szybki wypad po-obiadku. Jazda spokojna, swoim tempem.
Przy jez.Kierskim mijam JPbike'a, Marc'a i trzeciego rowerzystę. Jazda w przeciwnych kierunkach kończy się dość bogatą pogawędką, którą całkowicie mogę tu przytoczyć :
- JPbike : Jooooołłł !!!
- Ja : Czeeeeść !!".
W powrotnej drodze, która ze względu na porę kojarzyła się raczej z jazdą po omacku napotkałem raz jeszcze na Marc'a i kolegę. Niestety zmierzch oraz mój kompletny brak oświetlenia (nawet tylnej lampki nie miałem - zapomniałem po czyszczeniu sztycy), zmusiła mnie do skorzystania z szybkiego przejazdu przez ulicę i nie zdążyłem pogadać.
Marc -> Mam nadzieję, że wybaczycie, odrobimy następnym razem ;)

Dane wyjazdu:
65.80 km 55.00 km teren
02:45 h 23.93 km/h:
Maks. pr.:46.50 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bikemaraton Poznań

Niedziela, 5 września 2010 · dodano: 05.09.2010 | Komentarze 9

Jak zwykle, dla frajdy i towarzystwa, wystartowałem w następnym maratonie organizowanym na poznańskiej Malcie.
Start o 11tej z ostatnich sektorów przy idealnej pogodzie zapowiadał się na miły przejazd bez szarż, przynajmniej na początku. Przy starcie ponad 1000 rowerzystów, nawet podział na małe sektory nie dawał nadziei, że w ostatnich będzie ciut luźniej. Krzysztof z synem gotowali się do ataku na Mini.
Pierwsze kilometry to szarpana i ostrożna jazda ze startującymi na najmniejszym dystansie, już wtedy ucieka mi Jacek, jak zwykle odważniejszy na starcie. Trasa przez Antoninek rozdzieliła dopiero grupy dalekobieżne od blisko-bieżnych, ale luźniej się nie zrobiło. Krótki podjazd przy jez. Swarzędzkim pokonałem z buta - pomimo chęci i próśb o zwolnienie toru jazdy, wcześniej podpierając się kolanem, bo zrobił się zator i nie wypiąłem się zawczasu. Wcześniej wyprzedził mnie JPbike z prędkością światła na tafli szutrowej drogi wzdłuż jeziora. Przejazd przez dziury w Gruszczynie obfitował w kilka przekleństw, zjazd w Uzarzewie ledwo wyhamowałem, bo chciałem pofolgować. Jazda do pierwszego bufetu była równomierna i generowała tasowanie się cyklistów. Woda na bufecie była złym posunięciem, bo inny spragniony przy blokował mnie swoim rowerem, musiałem minimalnie wycofać. Znana trasa przez Promno, gdzie dzięki Zbyszkowi dobrze znaliśmy zakamarki przebiegała w szybkim tempie i bez błota, tak czule przyklejającego się podczas rekonesansu. Powrót również. Drugi bufet, woda w biegu. Banan jedzony w dwóch partiach - na 40stym i ok.50 km dodał mi siły na końcówkę. Zacząłem mocniej pedałować, co dawało wrażenie jakbym doganiał jednego po drugim zawodniku. Jak się okazało była to walka bez końca... (na mega startowało było ponad 600-zawodników, a ja startowałem co najwyżej ze środka ;)). Pod koniec mały pociąg czterech, pięciu zawodników, który zacząłem prowadzić. Nie było wiatru, więc zacząłem nawet się lekko oddalać. Nie był bym sobą, gdyby jednak coś się nie wydarzyło ;) Na kluczowym zwężeniu drogi i przejeździe przez śluzę, pomimo ostrzeżeń, dobrej znajomości zagrożenia i zwolnienia praktycznie do minimum, usłyszałem dźwięk uderzającego metalu o metal. Za chwilę leżałem na ziemi. Moment. Wstaję, bo 4ch gości mnie zaraz przejedzie. Nie czuje bólu, ale coś mi kapie z twarzy. Przez całą drogę walczyłem ze śluzówkami, więc myślałem, że to katar. Barwa była inna. Po zejściu ze śluzy, gościu za mną poinformował mnie o rozwalonym moim nosie ;) Oddychałem swobodnie, więc nie złamany. Załapałem się na wyprzedzany pociąg, ale lokomotywą już nie dawałem rady być. Do mety i tak nie dojechałem jako ostatni wagon, ale powera już nie miałem. Wjechałem z zakrwawionym nosem na metę budząc niepokój na twarzach kibiców ;). Nos pokiereszowany okazał się głębokim cięciem, którego do wieczora nie mogłem zatamować - sączyło się kroplami cały czas. Mocno oberwał też lewy bark i przytarcie mam na prawej łopatce i prawym kolanie. Jakiś dziwny fikołek to był... ważne że zęby i głowa cała.
Na mecie poznałem znowu kilka zapalonych cyklistów : Piotra i daVe'a na pięknej białej Lawince.
Dodatkowym osiągnięciem, było wypisanie losu dla Jacka w tomboli, dzięki której zarobił płyn do konserwacji Brunoxa ;)
Czas końcowy to strata do najlepszego równe 45min., przez 10 minut przed moim przyjazdem przyjechało 100 rowerzystów ;))

Wyniki:
MEGA M2 - 65km, nr 3268

Międzyczasy :
1._______1:01:07 (381)
2._______1:49:10 (337)
Meta____2:45:09 (322)
Open 322/613+17 DNF
M2 78/136

Zdjęcia :
Przed startem :


Z Jackiem - photo by Żona ;)


To był później środek ostatniego sektora ;)


Jako lokomotywa gdzieś pod koniec trasy (banan podawał dżule)


Śluza do poszerzenia :)